Mojżesz żył szczęśliwie w kraju Madianitów. Mieszkał wraz z rodziną w domu teścia. Spokój dnia codziennego zakłócały tylko wspomnienia cierpiących rodaków w Egipcie. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że nie może wrócić do kraju swych narodzin. Nie miał też i pomysłu jak im pomóc.
Lata mijały i w Egipcie zmarł faraon. Nie zmieniło to trudnej sytuacji Izraelitów. Nadal ciężko pracowali wyzyskiwani przez Egipcjan. Zanosili więc prośby do Boga o wybawienie z ucisku. Wspomniał Pan na przymierze jakie zawarł z ich przodkami – Abrahamem, Izaakiem i Jakubem i ulitował się nad ludem izraelskim.
Jetra, kapłan Madianitów miał liczne stada owiec. Pewnego dnia Mojżesz wypasał je na pustyni. Dotarł z nimi aż do skraju góry Bożej Horeb. Nagle zaskoczony mężczyzna dostrzegł, że jeden spośród licznych krzewów płonie. Zaciekawiło go to. Nie był to koniec niespodzianek – krzew nie spalał się. Pośród płomieni pojawił się Anioł. Mojżesz postanowił podejść i sprawdzić dlaczego krzew nie spłonął. Ruszył w stronę ognia.