Rozdział 112 Wśród żabek

Grześ rozglądał się zaciekawiony. Nie wiedział, co powiedzieć. Nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego. Na środku otoczonej drzewami polany znajdowała się woda. Była inna niż strumyk nad którym mieszkały żabki – stała w miejscu.

Nagle usłyszał wesoły rechot żabek za sobą. Wzdrygnął się jakby przestraszony.

– Coś się tak zapatrzył? – Odezwał się roześmiany Tomek. – Stawu nie widziałeś?

– Więc tak wygląda staw? Wiecie przecież, że nigdy nie byłem nad stawem. Jest inny niż wasz strumyk.

– Strumyk to strumyk, a staw to staw. – Uśmiechnął się Maniek. – Chodźmy do innych.

Rechocząc wesoło żabki ruszyły w stronę stawu. Niepewny wąż zatrzymał się w miejscu. Obawiał się tego, jak zostanie przyjęty przez przyjaciół i krewnych żabek. Tym razem Kuba obejrzał się za siebie. Widząc zachowanie Grzesia przystanął i zawrócił w stronę przyjaciela.

– Co się stało? Dlaczego nie idziesz z nami? – Zapytał troskliwie.

– Nie jestem taki jak wy, nie polubią mnie. – Spuszczając głowę odpowiedział wąż.

– Dlaczego tak sądzisz?

– Nie wiem, nie jestem pewien, wstydzę się.

Kuba delikatnie się uśmiechnął.

– Nie wiedziałem, że jesteś nieśmiały. Chodź, przedstawię cię.

Zachęcany przez żabkę wąż nieśmiało ruszył naprzód w stronę stawu. Nagle spojrzenia wszystkich zwróciły się w jego stronę. Domyślił się, że to pozostali z jego przyjaciół uprzedzili rodzinę.

– Witaj Grzesiu. – Wesołe powitanie rozlegało się ze wszystkich stron.

Starania żabek odniosły odwrotny skutek – wąż speszył się jeszcze bardziej. Po chwili jednak przemógł się i cicho odpowiedział:

– Dzień dobry wszystkim.