Rozdział 115 Łąka czy staw

Grześ był zafascynowany tym wszystkim, co widział nad stawem. Zapomniał już o wcześniejszej niepewności i nie obawiał się zadawać pytań nowopoznanym żabkom. Gdy do przyjaciół dotarł Tomek zdziwił się, że nic już nie zostało z wcześniejszej nieśmiałości węża. Ucieszył się z tego, że Grześ dobrze się czuje pośród ich znajomych i rodziny. Szybko zapytał węża co mu się najbardziej podoba.

– Wszystko. Nie potrafiłbym się zdecydować na jedną rzecz. – Roześmiał się zapytany. – Tu jest inaczej niż na łące, są inne rośliny. Przeszkadza mi tylko troszeczkę to, że nie jest tak słonecznie jak u nas. Wiecie pewnie, że węże lubią wygrzewać się na słoneczku. Tu jest chłodniej od wody. Jest też więcej cienia. Poprzez gałęzie drzew trudniej jest się przedostać promieniom.

– Rzeczywiście wiele razy widywałem ciebie lub inne węże śpiące w upalny dzień na kamieniach. – Przytaknął Tomek. – Często dla mnie było wtedy zbyt gorąco.

– To właśnie lubię na naszej łące. – Rzekł Kuba. – Jest strumyk dla nas i dużo miejsc, w których możesz się wygrzewać. Każdy znajdzie coś dla siebie.

– Grzesiu! Grzesiu! – Dobiegło z daleka wołanie Damiana.

– Tu jesteśmy! – Krzyknął wąż. – Chodź do nas.

Zdyszany Damian dołączył do przyjaciół.

– Szukałem was na prośbę wuja. – Wyjaśnił. – Chodźmy, czeka na nas w swoim ulubionym miejscu.

– Jakie to miejsce? – Zaciekawił się wąż.

– Zaraz zobaczysz. – Odrzekł Kuba.

Przyjaciele pożegnali pozostałe żabki i ruszyli do Ropusława.