– Auć! – Żabki usłyszały głos Grzesia, który jako pierwszy wypełzł na ziemię. Był zdenerwowany.
– Co się stało? – Zapytał zaniepokojony Kuba wyskakując z dziupli.
Roześmiał się gdy tylko trafił w małą kałużę. Od razu odskoczył na bok, wiedząc, że przyjaciele czekają na swoją kolej.
Pośród ogólnej radości wężowi szybko przeszła złość. Wyruszyli w drogę powrotną. Po chwili byli już cali mokrzy. Lekki wietrzyk powodował, że z drzew i krzewów co jakiś czas spadały duże krople. Początkowo wywoływały one wybuchy śmiechu, później jednak przyzwyczaili się do nich i już na nie nie reagowali. Byli coraz bardziej zmęczeni. Tym razem co jakiś czas to któraś z żabek proponowała postój, lecz wąż nieugięcie parł naprzód. Za każdym razem miał tylko jeden argument.
– Mama będzie się denerwować! Idziemy!
Po pewnym czasie przyjaciele dotarli na skraj łąki. Żabki usadowiły się wygodnie na trawie natomiast wąż podążył do rodziców.
– Co tak szybko? – Zdziwiła się mama.
– Śpieszyłem się, żebyś się nie martwiła. – Wyjaśnił. – Deszcz zatrzymał nas w drodze.
Wąż był zdumiony. Nie było go około pół dnia, a mama nawet się nie zaniepokoiła. Widząc minę synka szybko wyjaśniła.
– Kochanie, wiedziałam, że może cię nie być przez cały dzień. Wybraliście się przecież na drugą stronę lasu. Mam również zaufanie do twoich przyjaciół i wiem, że nie pozwoliliby zrobić ci krzywdy. Rzeczywiście, przyznaję, niepokoję się o ciebie jeśli nie wiem gdzie jesteś i co się z tobą dzieje. Zmieniając nieco temat – powiedz mi proszę, jak ci się podobała wycieczka.
Grześ z przyjemnością opowiedział rodzicom swoje przygody. Pod koniec zmęczony prawie usnął. Za radą rodziców zdecydował się odpocząć.