Grześ obudził się i poczuł, że coś jest inaczej niż zwykle. Zdziwiony rozejrzał się na boki i spostrzegł, że przez noc wyrosły mu skrzydełka. Szybko i po cichu wypełzł z norki, zamachał skrzydełkami i uniósł się w powietrze.
To było dziwne uczucie. Machał skrzydełkami i przemieszczał się w powietrzu w dowolnym kierunku. Cieszył się i śmiał głośno. Po chwili spojrzał w dół na łąkę. Było tak jak opowiadała kiedyś Ala: mnóstwo barw przepiękne przeplatających się między sobą. Wciągnął powietrze i poczuł piękno zapachu niezliczonych kwiatów. Nigdy wcześniej nie czuł takiego zapachu – był on inny niż zapach pojedynczych kwiatów, jaki napotykał do tej pory. Tak pszczółki miały rację – łąka z góry jest piękna. Szczęśliwy latał, śmiał się i wywijał koziołki w powietrzu. Cieszył się zapominając o tym, o czym ciągle powtarzała mama – o rozglądaniu się wokół siebie. Nagle poczuł, że w coś uderzył i spada w dół. Runął na ziemię i przez chwilę nie wiedział co się dzieje. Postanowił nie ruszać się przez minutę albo dwie. Zastanawiał się, czy jest cały i zdrowy. Bolał go każdy kawałek małego ciałka.
Kiedy tak leżał bez ruchu nadleciały Ala i Iga oraz przybiegły Monika i jej siostry.
– Nic ci się nie stało? – Zapytała któraś z nich zatroskana.
– Nie wiem. – Odpowiedział oszołomiony. – Latałem sobie i nagle z czymś się zderzyłem i upadłem.
Iga zastanowiła się przez chwilę.
– Jak latałeś rozglądałeś się wokół siebie? – Zapytała.
– Nie, nie wiedziałem, że latając też trzeba to robić. – Smutno odpowiedział obolały Grześ.
– Oczywiście, że trzeba uważać. Już wiem co się stało. – Powiedziała Iga. – Lecąc wpadłeś z całej siły w gałąź krzewu i dlatego upadłeś. Nie ruszaj się, Monika i jej siostry zaniosą cię do domu, a my z Alą polecimy przodem i powiemy twojej mamie co się stało.
– Dobrze, dziękuję wam. – Odpowiedział wdzięczny Grześ. – Cieszę się, że mam takich przyjaciół.
Pszczółki poleciały a Grześ poczuł jak mrówki podnoszą go do góry i niosą w stronę norki, gdzie już czekała mama.
– Grzesiu, Grzesiu co się stało? – Usłyszał głos przestraszonej mamy.
– Mamo, boli mnie wszystko. – Poskarżył się wężyk. – Zobacz mam skrzydełka. Latałem sobie i nie zauważyłem gałęzi krzewu. Uderzyłem w nie i upadłem. –Zakończył smutno Grześ zamykając oczka. – Boli mnie teraz wszystko.
Poczuł jak mama szturcha go po brzuszku i jęknął:
– To boli, auć.
O dziwo, poczuł w tym momencie mocniejsze szturchnięcie i usłyszał głos mamy:
– Grzesiu, Grzesiu, obudź się.
– Mamo, to boli. – Powiedział Grześ i otworzył oczy.
Rozejrzał się wokół, popatrzył, że nie ma skrzydełek i poczuł, że nic go nie boli.
– Mamo, wiesz co mi się śniło? – Zapytał.
– Nie wiem Grzesiu. – Uśmiechnęła się mama. – Opowiedz mi proszę.
Wysłuchawszy Grzesiowej opowieści mama powiedziała:
– Widzisz Grzesiu do czego prowadzi nieostrożność? Pamiętaj, zawsze trzeba się uważnie rozglądać wokół siebie. Wtedy nie wpadniesz na nikogo ani na nic. Dzięki temu nie zrobisz krzywdy sobie ani innym. – zakończyła z uśmiechem mama.