Rozdział 137 Kamilka wyrusza nad staw


Kamila poczuła się urażona pominięciem jej przez Kubę. Postanowiła jednak nic nie mówić na ten temat, żeby nie wyjść na obrażalską. Nie chciała, aby Grześ sądził, że ma coś przeciwko jego przyjaciołom żabkom. Uznała, iż fakt, że żabki nie doceniają jej może przydać się jej w przyszłości. Na razie skupiła się na dalszym ciągu interesującej ją rozmowy.

Kuba kontynuował.

– Niedawno dowiedzieliśmy się, że wuj Ropusław dobrze zna łąkę i jej mieszkańców, w tym tatę Grzesia – pana Leona.

– Pamiętacie, jak często bawiliście się i mnie z wami nie było? – Spytał nagle Przemek.

– Tak, często mieliśmy do ciebie żal, że tak znikałeś bez uprzedzenia.

– Siedziałem wtedy z wujem i opowiadał mi o swoich wyprawach po lesie i jego okolicach.

Słysząc to Damian przypomniał sobie.

– Kiedyś siedzieliśmy z wami, ale szybko nas to znudziło. Pamiętam to.

– Widziałem jak się rozglądaliście się wokół. Każdy z wam wolał iść się bawić. Mnie za to bardzo ciekawiły opowieści stryja, dlatego chętnie go słuchałem.

– Ja to bym chętnie posłuchał takich opowiadań. – Rozmarzył się Grześ. – Kiedy pójdziemy znowu nad staw?

– Też bym chętnie tam poszedł, ale z moją chorą łapką nie da się. Jest zbyt daleko. – Smutno dopowiedział Przemek.

– Mam pomysł! – Wręcz krzyknął Tomek podskakując do góry. – Jutro wstanę wcześnie rano i szybko pójdę nad staw. Do południa wrócimy z wujem. Ucieszy się na pewno na twój widok.

Kamila w tym momencie postanowiła zaznaczyć swoją obecność i pokazać się z jak najlepszej strony. Uznała, że ucieszy to Grzesia, a przede wszystkim zwróci jego uwagę. Zauważyła bowiem, że przy nowym koledze zupełnie zapomniał o jej obecności.

– Ja polecę, będzie szybciej. – Zaoferowała swą pomoc.

Tomek chciał zaprotestować, ale wąż go wyprzedził.

– Świetny pomysł. Może teraz polecisz to wuj mógłby spędzić jutro z nami cały dzień? – Zapytał.

Kamila szybko postanowiła ukryć małe rozczarowanie. Miała mieszane uczucia – z jednej strony cieszyła się, że Grześ docenił jej chęć pomocy, z drugiej nie chciała lecieć teraz wiedząc, że będzie musiała zostawić węża w towarzystwie żabek. Nie mogła jednak się wycofać. Odpowiedziała.

– Z przyjemnością. Już lecę. Miło było cię poznać. – Zwróciła się do Przemka i odleciała.

– To nie było zbyt miłe wobec Kamili. – Przemek zwrócił się do Grzesia. – Przecież tak naprawdę nie musiała lecieć już teraz. Wystarczyłoby rano.

Słowa te ucieszyły biedronkę, która swoim zwyczajem nie odleciała zbyt daleko. Przysiadła na trawie na tyle blisko, by nie będąc widzianą, słyszeć dalszy ciąg rozmowy.

– Mogłaby, ale skoro się zgodziła… – Obojętnie odpowiedział wąż. – Jak ci się podobało po drugiej stronie drogi?