Rozdział 41 Leon i Marek

Szczęśliwy wąż wypełzł na ścieżkę prowadzącą w stronę lasu. Zaniepokojony tatuś wynurzył się z norki w ślad za nim. Długo patrzył w stronę lasu, gdzie powoli oddalał się jego syn.

– Witaj Leonie. – Usłyszał z góry głos Marka.

– Witaj, witaj. – Ucieszył się wąż ze spotkania.

– Mądrego masz synka. Tak, jesteśmy dumni z niego. Rozsądny malec z tego naszego wężyka. Wprawdzie wczoraj troszeczkę narozrabiał, ale stara się i to bardzo. Dzisiaj już pamiętał o powiadomieniu nas i uzyskaniu zgody na wycieczkę do lasu.

– Uwierz mi proszę, nie było mu łatwo. Biedronka bardzo go kusiła. – Powiedział pająk. – Wiem, że nie powinno się podsłuchiwać, ale nie ukrywam, że zrobiłem to z przyjemnością. Powtórzę raz jeszcze – mądrego masz synka.

– Tak, udał nam się Grześ. Nie wiem tylko po kim odziedziczył taką ciekawość świata. Fakt, potrafi dopytywać, ale co ważniejsze umie też słuchać. Dzięki temu wszyscy chętnie z nim rozmawiają. To trzeba mu przyznać, że potrafi skłonić każdego do rozmowy. – Leon uśmiechnął się szeroko.

– Trudno wychowuje się tak wyjątkowego synka? – Zapytał pająk.

– Trudno, ale i ciekawie. – Przyznał wąż. –Wychować dziecko to zawsze jest niełatwe zadanie, a zwłaszcza tak wyjątkowe jak nasz malec. Na szczęście ma niezwykły dar zjednywania sobie przyjaciół, którzy nam w tym pomagają.

– Ktoś go tego nauczył. – Uśmiechnął się pająk.

– Tak, ogromna w tym zasługa Marysi.

– Nie tylko Marysi, uwierz mi proszę. – Powiedział Marek. – Z przyjemnością obserwuję waszego synka i chętnie z nim rozmawiam.

– Ostatnio tylko trochę się o niego martwimy.

– Coś się stało? – Zaniepokoił się pająk.

– Nie, nic specjalnego. Poznał lekkomyślną młodą biedronkę i wczoraj sam widziałeś co się działo. Szukały go pszczółki i żabki. Nie chcemy go straszyć opowiadając o grożących dookoła niebezpieczeństwach. Prosimy tylko o ostrożność i informowanie nas dokąd się wybiera. Jest bardzo ciekaw otaczającego go świata i tak też chcemy go wychować. Nie wyobrażam sobie, by Grześ był bojaźliwym dzieckiem, bojącym się wyjść z domu. Uwierz, że wymaga to wiele poświęceń ze strony Marysi. Czasami bardzo się o niego boi. Wierzę, serce matczyne drży z niepokoju o synka.

– Na szczęście, jest mądrą matką i daje mu dużą dozę swobody.

– Tak. – Odpowiedział wąż. – Nasz Grześ nie wyrośnie na maminsynka.

– Bardzo wczoraj nakrzyczeliście na Grzesia? – Zaciekawił się pająk.

– Właściwie to nie. Rozmowa była bardzo spokojna. Może dlatego, że on był niezwykle smutny i dokładnie zdawał sobie sprawę z tego co zrobił.

– Podejrzewam, że pewien wpływ na to miał Maniek i to, co powiedział po drodze. – Powiedział zamyślony Marek.

– Co mu powiedział? – Zainteresował się Leon.

– Delikatnie rzecz ujmując nieco na niego nakrzyczał, że ten zapatrzony w Kamilę nie pomyślał o was.

– Miło ze strony Mańka. – Uśmiechnął się wąż. – Zdaje się, że Kamila może być sporym utrapieniem jeszcze dla nas. Zabroniliście mu kontaktu z nią?

– Nie, to byłby duży błąd według mnie. Jest w nią zapatrzony i wtedy szukałby sposobów widywania jej bez naszej wiedzy. Wyjaśniliśmy mu tylko jak bardzo się o niego martwiliśmy. Wolę by miał do nas zaufanie i nie bał się opowiadać nam o radościach i zmartwieniach, jakich zapewne życie mu nie poskąpi. Nie chciałbym, aby bał się do nas przyjść z jakimś problemem z obawy, że zostanie wyśmiany lub zlekceważony przez nas.

– Już wiem, po kim Grześ odziedziczył swój charakter. – Powiedział Marek. – Wyrośnie na mądrego węża jak jego mama i tata.