Rozdział 49 Wspomnienia dzięcioła

– Opowiem wam o ważkach. Słyszeliście już o takich owadach?

– Nie, nie słyszałem. – Odpowiedział Remik.

Grześ dodał:

– Ja też nie.

– A ja słyszałem. – Z dumą zadarł głowę Damian.

– Spotkałem kiedyś ważkę. Gaja jej było na imię. – Pogrążył się Marcin we wspomnieniach. – Było to, kiedy byłem młodym, ledwo opierzonym dzięciołem. Dopiero uczyłem się latać. Zmęczony postanowiłem odpocząć nad stawem. Znalazłem sobie miejsce i ułożyłem się wygodnie. Musicie wiedzieć, że w młodości byłem niezwykle porywczy. Już prawie usypiałem w słoneczku, kiedy poczułem leciutki powiew wiatru. Głośny śmiech wyrwał mnie z drzemki. Zerwałem się niezadowolony i wykrzyknąłem kilka niegrzecznych słów na temat tego, że ktoś zakłócił mój odpoczynek. Zażądałem od tej nieznanej mi osoby, by się uspokoiła. Wszystko to wykrzyczałem nie rozglądając się nawet dookoła, także nie widziałem, któż to był. Zapadła cisza, a po chwili właścicielka tego jakże pięknego śmiechu nakrzyczała na mnie.

Marcin przerwał na chwilę zdumiony ciszą jaka panowała wśród zwykle rozgadanych zwierzątek. Spojrzał na nich jak zasłuchani wpatrywali się w niego. Kontynuował:

– Do dzisiaj pamiętam jej słowa, a brzmiały one tak: Jakim prawem na mnie krzyczysz! Kim jesteś, że rościsz sobie prawo zwracać się do mnie w ten sposób! Słowa te bardzo mnie zaskoczyły. Nikt dotąd nie zwracał się do mnie w taki sposób. Zerwałem się więc rozglądając uważnie wokoło siebie i wtedy ją zobaczyłem. To była najpiękniejsza istota, jaką spotkałem w całym swoim życiu. I była na mnie bardzo rozgniewana. W tym momencie miałem ochotę zapaść się pod ziemię, by ukryć się przed nią. Niestety musiałem stawić jej czoła. Przepraszam. – Wydusiłem tylko z siebie. Na nic więcej nie było mnie stać w tym momencie. Patrzyłem tylko na tę cudną istotę nie wiedząc kim jest. Jej skrzydła mieniły się w blasku promieni słonecznych wszystkimi kolorami tęczy. A oczy ciskały gromy w moją stronę. Zapadła cisza, której żadne z nas nie chciało przerwać. Ja byłem wpatrzony w nią, a ona… – Zamyślił się dzięcioł. – Ona uspokajała się powoli. Po chwili odezwała się: Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu! Nigdy więcej nie podnoś na nikogo głosu, rozumiesz?