Rozdział 61 Pytalski Grześ

– Dziękuję za zaproszenie. – Ptak skinął głową i spojrzał gdzie może zająć wygodne miejsce.

Grześ czekał, aż Konrad się wygodnie usadowi. Chciał zadać mu dużo pytań. Był cierpliwy, aż w końcu nie wytrzymał. Konrad zbyt długo szukał wygodnego miejsca i pozycji dla siebie jak na ciekawość Grzesia.

– Skąd wiedziałeś, gdzie mnie znaleźć? Skąd znasz pana Marcina? Gdzie mieszkają sójki? Dlaczego masz takie niebieskie skrzydełka?

Konrad patrzył na Grzesia zdezorientowany. Nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś zadaje tyle pytań jednocześnie.

Nagle usłyszał śmiech jednej z żabek.

– Grzesiek, nie za dużo pytań naraz? Uspokój się, bo zaraz wystraszysz naszego gościa. – Śmiał się Maniek z węża.

– No tak, przepraszam. – Odezwał się wąż. – Jestem bardzo ciekawy, nigdy jeszcze nie widziałem sójki.

Konrad odetchnął i odpowiedział.

– Pozwolisz, że będę odpowiadał po kolei na twoje pytanie?

Grześ skinął głową.

– Przepraszam cię jeszcze raz za to, że zadałem tyle pytań naraz. Obiecuję, że już się nie odzywam i słucham grzecznie.

Marcin jest szeroko znany w naszej leśnej społeczności.

– Czasem odnoszę wrażenie, że każdy go zna. Rozmawiałem z nim dzisiaj rano i opowiedział mi o małym ciekawym świata wężu, którego poznał ostatnio. To on namówił mnie, bym ciebie odnalazł i opowiedział ci o innych ptakach niż dzięcioły.

– Miło ze strony Marcina, musisz mu podziękować przy najbliższej okazji. – Uśmiechnął się tata.