Rozdział 73 Żabie ogonki

Następnego ranka Grześ długo odsypiał leśne przygody poprzedniego dnia. Śniło mu się, że przemierza wielkie przestrzenie wraz z jaskółkami. Obudził się dopiero, gdy usłyszał, że ktoś go woła. Okazało się, że to żabki stęskniły się za kolegą. Zaspany wypełzł na zewnątrz.

– Cześć. – Powiedział ziewając. – Co tu robicie o tak wczesnej porze?

– Jak wczesnej? – Roześmiał się Damian a za nim reszta przyjaciół. – Popatrz jak wysoko jest już słońce. O wczesnej porze to ono dopiero wschodzi.

Wąż spojrzał w górę.

– Faktycznie wysoko. – Zauważył. – Może dzisiaj powygrzewamy się w cieple słoneczka?

– Leń się z ciebie dzisiaj zrobił. Popatrz jak dookoła praca wre. Mrówki, pszczółki pracują, a ty myślisz tylko o leniuchowaniu. – Kuba nie zrezygnował z okazji, aby pośmiać się z przyjaciela chociaż sam też miał ochotę na chwilę wypoczynku w promieniach słońca.

– To co w takim razie proponujecie? – Zapytał leniwie Tomek.

– Nie wiem, kto ma pomysł łapka w górę. – Zaśmiał się Maniek.

– To niesprawiedliwe. – Oburzył się Grześ. – Ja nie mam łapek.

– Faktycznie łapek to ty nie masz, a masz chociaż jakiś pomysł? – Odparł Maniek.

– Łapek nie, ale masz za to ogon, a my nie mamy. – Pojednawczo odezwał się Tomek.

– Kiedyś mieliśmy, pamiętacie? – Wspomniał Kuba.

– Kiedy? – Grześ wydawał się być zaskoczony.

– Tak, mieliśmy ogonki, fajne były. – Rozmarzył się Damian.

Wąż popatrzył na nich podejrzliwie. Przyjrzał się dokładnie najbliżej Kubie, który był najbliżej niego.

– Żartujecie sobie ze mnie? – Zapytał w końcu.

– Nie Grzesiek, nie żartujemy. – Tomek zlitował się nad przyjacielem i zaczął wyjaśniać. – Kiedyś nie wyglądaliśmy tak jak teraz. Jak byliśmy jeszcze małymi kijankami nie mieliśmy łapek tylko taki długi ogonek. Wyglądaliśmy zupełnie inaczej niż teraz. Stopniowo nasze ciało zmieniało wygląd i pojawiły nam się tylne a potem przednie łapki, a nasz ogonek robił się coraz krótszy.

– To jak chodziliście po ziemi? Pełzaliście jak ja?

– Nie. – Uśmiechnął się Tomek. – Kijanki nie wychodzą z wody. Na ląd wychodzą dopiero żabki w takiej postaci jak te tutaj osobniki. – Szeroko łapką wskazał na swoich przyjaciół.

– Teraz to już rozumiem. Dziękuję ci za wyjaśnienie. – Uśmiechnął się Grześ.