Gdy tak rozmawiali wąż zauważył małe grudki ziemi pojawiające się znikąd. Było ich coraz więcej, aż wreszcie za nimi pojawił się węszący pyszczek.
– Dzień dobry Czesiu. Tutaj jesteśmy. – Zawołała radośnie Iza.
W odpowiedzi na jej słowa stworzenie obróciło się w kierunku przyjaciół.
– Dzień dobry Izo.
Po chwili całe czarne zwierzątko podążyło w ich stronę.
– Czesiu, pozwól, że ci przedstawię węża Grzesia. Pamiętasz Selene?
-Cześć. Jakżebym mógł nie pamiętać tak cudownego głosu. Witaj Grzesiu.
– Dzień dobry panu. – Grzecznie przywitał się wąż.
– Mów mi Czesiek, jak wszyscy. I nie patrz tak dziwnie na mnie. – Roześmiał się.
– Skąd pan… Skąd wiesz – poprawił się – że się tak patrze, przecież ty… – Urwał zawstydzony tym, co właśnie chciał powiedzieć.
– Przecież ja nie widzę. – Dokończył niezrażony tymi słowami kret. – To właśnie chciałeś powiedzieć, prawda?
– To prawda – Przyznał speszony wąż. – Ja przepraszam, nie chciałem urazić.
Nagle ku jego zdumieniu pozostali roześmiali się.
– Czesiu, to nieładnie tak śmiać się z naszego przyjaciela. – Odezwała się Iza i zwróciła się do węża. – On tak zawsze robi, każdemu kogo spotyka pierwszy raz.
– Nie gniewaj się już proszę na mnie. – Przepraszającym tonem powiedział kret.
– Naprawdę nie widzisz? To jak się poruszasz?
– Tak naprawdę to trochę widzę, wprawdzie bardzo słabo, ale potrafię rozróżniać kształty. Poruszam się przed wszystkim pod ziemią, a tam wzrok ma drugorzędne znaczenie. Twoja reakcja była taka sama, jak wszystkich na mój widok. – Wyjaśnił Czesiek. – Jesteście przyzwyczajeni, ze choć różnicie się między sobą to każdy widzi, słyszy i mówi. Nie zawsze tak jest. Popatrz na mnie. Ja prawie nie widzę, a jednak daję radę.
– No tak, masz rację. Nie każdy potrzebuje wszystkich zmysłów.
– Jak myślisz, co się dzieje, gdy ktoś potrzebuje na przykład wzrok lub słuch, a z jakiejś przyczyny go stracił albo urodził się bez niego?
– Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. – Zamyślił się Grześ.
Słowa Czesia zaskoczyły go. Nigdy wcześniej nie przyszło mu do głowy, że mógłby nie widzieć lub nie słyszeć. Dla niego to było naturalne, że wszyscy widzą i słyszą.
– Na pewno byłoby mi szkoda tego zwierzątka. – Dodał po chwili.
– Grzesiu, to nie o to chodzi, żeby ci było szkoda. – Wyjaśnił już poważnym głosem Czesiek. – Czasem warto postawić się w sytuacji takiego zwierzątka i pomyśleć zamiast użalać się nad nim. Czy ty chciałbyś, aby ktoś stale mówił, że mu ciebie szkoda czy też, aby traktował cię tak samo jak innych?
– Masz rację, nie chciałbym, aby się nade mną użalano.